6. punkt porządku dziennego:
Sprawozdanie Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych w sprawie wniosku Prokuratora Krajowego z dnia 19 czerwca 2024 r. o wyrażenie zgody przez Sejm na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej oraz zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie posła Marcina Romanowskiego (druk nr 504).
Poseł Marcin Romanowski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Nie jest tajemnicą, że obecny minister
sprawiedliwości, prokurator generalny, a także adwokat osoby mnie
pomawiającej to czynni i wyjątkowo aktywni politycy obecnej koalicji
rządzącej. Nie jest również tajemnicą, że obaj panowie się spotykają, wręcz
organizują spotkania poświęcone zarówno sprawie Funduszu Sprawiedliwości, jak
i wielu innym sprawom. Działanie prokuratury w sprawie Funduszu
Sprawiedliwości to bez wątpienia działanie na polityczne zlecenie. Na
początku tego roku w sposób nielegalny była przejmowana prokuratura - po to
właśnie, żeby wykorzystywać ją do brutalnej walki politycznej, a także po to,
żeby umarzać niewygodne dla koalicji 13 grudnia postępowania czy wycofywać
niewygodne dla koalicji 13 grudnia wnioski o uchylenie immunitetów.
A jakie to są sprawy, szanowni państwo? Sprawa pana Romana Giertycha, którego
prokuratura podejrzewa o to, że uczestniczył w wyprowadzeniu 92 mln zł ze
spółki giełdowej; pana Grodzkiego, który według prokuratury kierował grupą
łapówkarską w szczecińskim szpitalu; pana Nowaka, u którego znaleziono 5 mln
zł w gotówce pochodzących z międzynarodowej korupcji, według oskarżenia
prokuratury. Pan Karpiński, pan Gawłowski... Można by wyliczać.
Natomiast w tej sprawie, szanowni państwo, mamy do czynienia z fałszywymi
oskarżeniami dotyczącymi rzekomych przestępstw urzędniczych i w ostateczności
z tezami prokuratury, że w ramach uznania administracyjnego środki nie były
przekazywane tym podmiotom, które prokuratura uznaje za właściwe. Myślę, że
też wypowiedź mojego przedmówcy, która moim zdaniem w niewielkim stopniu
odnosiła się do przedmiotu prac komisji, pokazuje, że tak naprawdę mamy tutaj
do czynienia ze sprawą ściśle polityczną.
Przechodzę do tych zarzutów. Szanowni państwo, zarzuty, które zamierza mi
postawić prokuratura, dotyczą funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości,
którego aktualna struktura i cele są ukształtowane nie przez widzimisię
ministra czy jakiejś partii politycznej, tylko przez polski Sejm. Właśnie w
2017 r. polski Sejm zmienił te regulacje i do dwóch celów, czyli pomocy
pokrzywdzonym i pomocy penitencjarnej, dodał trzeci cel - o charakterze
prewencyjnym, zgodnie z zasadą, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Była to
decyzja Sejmu, której zresztą posłowie ówczesnej opozycji nie sprzeciwili
się, wyciągnęli karty do głosowania, i o której ówczesna pierwsza prezes Sądu
Najwyższego pani prof. Małgorzata Gersdorf pozytywnie się wyrażała.
Przewidziano możliwość finansowania jednostek sektora finansów publicznych,
czyli szeroko rozumianego Skarbu Państwa. A więc mamy do czynienia z o wiele
szerszym zakresem i jako wiceminister miałem wówczas obowiązek - nie prawo
czy kaprys, tylko obowiązek - żeby właśnie te przepisy stosować. I w ramach
tego obowiązku udało się zrobić bardzo wiele. Cała sieć pomocy
postpenitencjarnej, która wcześniej kulała, sieć pomocy pokrzywdzonym, ponad
300 ośrodków z dostępną pomocą o charakterze psychologicznym, prawnym,
również materialnym dla osób dotkniętych przestępstwem, w szczególności też
przemocą domową... Za czasów Platformy Obywatelskiej, wcześniej, na taką sieć
przeznaczono nieco ponad 40 mln, za naszych czasów - ponad 500 mln. Myślę, że
to pokazuje skalę i falsyfikuje tezę, jakoby cel w postaci pomocy
pokrzywdzonym był zaniedbywany. W każdym miejscu w Polsce ta pomoc była
dostępna.
Bardzo ważnymi elementami tej sieci były infolinia, ale również ośrodki
specjalistyczne, np. Budzik, fundacja Akogo pani Ewy Błaszczyk i właśnie
projekt ˝Archipelag - wyspy wolne od przemocy˝ fundacji Profeto. Budowa
ośrodka tej fundacji została bezprawnie zatrzymana przez obecne kierownictwo
Ministerstwa Sprawiedliwości. Pozwolę sobie nawet postawić taką tezę, że być
może te działania były podejmowane po to, żeby poszukać podstawy prawnej i
jakoś uzasadnić tę bezprawną decyzję tego typu działaniami wobec mnie, z
którymi mamy do czynienia.
Warto też zwrócić uwagę, że cała sieć, a w szczególności projekt Archipelag,
który - jeszcze raz przypomnę - był skierowany do osób dotkniętych przemocą
domową, przestępstwami na tle seksualnym, wpisywał się w całą strukturę
działania, był koherentną całością z działaniami legislacyjnymi, ustawą
antyprzemocową 1.0, 2.0 czy wreszcie później z ustawą Kamilka. I, szanowni
państwo, przeznaczenie tych środków z Funduszu Sprawiedliwości powinno być
zgodne i musiało być zgodne z polityką Ministerstwa Sprawiedliwości.
Rozumiem, że wielu osobom na tej sali może się nie podobać, że ogłaszaliśmy
takie konkursy i wspieraliśmy takie projekty, które walczyły z
chrystianofobią, z polonofobią czy wspierały rodzinę w tradycyjnym tego słowa
znaczeniu. Marsze równości czy inne projekty, w przypadku których, kiedy
spojrzało się na ich zakres, czasami wydawało się, że bardziej demoralizują
niż wychowują dzieci, to domena chociażby obecnego prezydenta Warszawy. My
woleliśmy wspierać innego rodzaju działania.
Warto też zwrócić uwagę, że w obszarze działań, w ramach których zlecane były
zadania publiczne z wykorzystaniem konkursu, dysponent, czyli minister, ja
jako osoba reprezentująca ministra, miał szeroką swobodę w zakresie uznania.
Oczywiście te decyzje były zawsze uzasadnione merytorycznie, ale to dysponent
decydował, a nie komisja. Komisja tylko rekomendowała. Dysponent mógł nie
zgodzić się z oceną komisji i nie przyznać środków określonym, wybranym
organizacjom rekomendowanym. Mógł wreszcie zmienić wysokość proponowanej
przez komisję dotacji czy też unieważnić konkurs. Zdaje się, że o tym,
formułując te bezpodstawne zarzuty, zapomina prokuratura.
Chciałem tu z całą mocą powiedzieć, że nigdy w tym systemie nie wydawałem
jakichkolwiek poleceń w trakcie przygotowywania czy przed przygotowywaniem
przez komisję rekomendacji, nie składałem też żadnych obietnic. Na pewno
Ministerstwu Sprawiedliwości zależało na tym, żeby te konkursy były sprawnie
przeprowadzane, bo rzeczywiście było bardzo, bardzo wiele zaniedbań ze strony
naszych poprzedników.
Nie jest też oczywiście prawdą, co próbuje się suponować w wypowiedziach pana
Tomasza M. czy Romana Giertycha, że minister sprawiedliwości w jakiś sposób
uczestniczył w podejmowaniu decyzji czy wpływał na ten proces. Zajmował się
funduszem w sposób sporadyczny, co jest zresztą zrozumiałe wobec licznych
obowiązków. W związku z tym przypisywanie mnie czy tym bardziej ministrowi
wpływania na decyzje w konkretnych sprawach jest oczywistym kłamstwem. Ale
nawet bez odwoływania się do bardzo ograniczonego, praktycznie żadnego,
materiału dowodowego, który dotyczyłby faktów, na poziomie kwalifikacji
prawnych można pokazać, jak oczywiście bezzasadne czy oczywiście
nieprawidłowe są te zarzuty. Pierwsza sprawa: w żaden sposób prokuratura nie
podnosi, że te środki zostały zdefraudowane, czyli że podmioty, które
realizowały zadania, nie wywiązywały się z obowiązków. Wręcz przeciwnie -
jeżeli patrzymy na budynek Profeto, widzimy, że budynek stoi, a jego wartość
według szacunków ekspertów jest nawet większa niż wartość dotacji, która
została tu przeznaczona.
Pragnę też oczywiście podkreślić - i to zawsze komunikowaliśmy - że jeżeli
zdarzały się jakiekolwiek podejrzenia, że środki były wydawane w sposób
niekwalifikowany, to była wszczynana kontrola. Jeżeli zarzuty się
potwierdziły, to oczywiście środki były zwracane, a w skrajnych przypadkach
mieliśmy do czynienia z wypowiadaniem umów. Nieporozumieniem w związku z tym
jest zarzut jakiejś szkody majątkowej, mówię tutaj o błędnej kwalifikacji z
art. 296, tym bardziej że fundusz nie był, nie jest jakąś odrębną instytucją.
Jest po prostu rachunkiem bankowym, nie działa w celu zysku i nie uczestniczy
w obrocie gospodarczym, którego ten przepis dotyczy, a wręcz przeciwnie - ma
charakter donacyjny, czyli te środki trzeba było wydać i do tego byłem
zobowiązany nie tylko na podstawie art. 43 Kodeksu karnego wykonawczego, ale
też oczywiście na podstawie ustawy budżetowej, do której załącznikiem był
plan finansowany, który zobowiązywał do realizacji zadań i do wydawania tych
środków w odpowiednim zakresie. Również w tym kontekście działanie na szkodę
interesu publicznego czy prywatnego jest oczywiście bezzasadne. To kolejna
bezzasadna czy fałszywa kwalifikacja ze strony prokuratury. Jak można mówić o
szkodzie dla interesu publicznego, jeżeli np. te środki były przeznaczone dla
instytucji publicznej, która była podległa ministrowi sprawiedliwości, albo
dla organizacji, która realizowała zadania publiczne.
Nie będę wchodził w szczegóły prawnicze, które mówią, że ochrona tego
interesu to nie jest ochrona procedury, tylko jest ochroną w sensie
materialnym. Tak samo zupełnie gołosłowne są zarzuty dotyczące jakichś
rzekomych korzyści majątkowych czy osobistych. Naprawdę nie wiadomo, na czym
miałaby polegać ta korzyść osobista, a w żaden sposób prokuratura nie
wykazuje, jak wydaje mi się... Zresztą nie próbuje tego robić, bo nic takiego
oczywiście nie miało miejsca, nie było żadnej korzyści majątkowej. A w
sprawie tych projektów realizowanych w Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości
zwracam uwagę, że nie pobierałem tam żadnego wynagrodzenia, a realizowałem te
projekty, jak nie byłem jeszcze wiceministrem, w ramach swoich obowiązków.
Wreszcie absurdalny zarzut zorganizowanej grupy - art. 258 - dotyczy zupełnie
innych spraw. Twierdzenie, że istniejąca struktura instytucji publicznej czy
np. jakiejś spółki akcyjnej może być kwalifikowana z tego artykułu, jest
oczywistą bzdurą. Abstrahując oczywiście od tego, że ona nie powstała w tym
celu, aby realizować jakieś przestępstwa. Idąc tym tokiem rozumowania
praktycznie każde przestępstwo popełnione w instytucji publicznej czy w
jakiejś bardziej zorganizowanej instytucji należałoby kwalifikować według
art. 258, czyli w ramach zorganizowanej grupy. Zresztą wniosek wykazuje w
mojej ocenie pewne niechlujstwo, bo w niektórych miejscach jest mowa
˝wspólnie i w porozumieniu˝ w innych miejscach ˝w ramach grupy˝, tak jakby
ten zarzut był doklejony. Pytanie, czy nie na zamówienie publiczne, na pewno
na zamówienie medialne, żeby stworzyć dobre, w cudzysłowie, wrażenie dla
przedstawicieli koalicji 13 grudnia. Na pewno również po to, żeby podeprzeć
tym wniosek aresztowy, ale o tym za chwilę.
Połowa tych zarzutów, jak pan poseł sprawozdawca był łaskaw zauważyć, dotyczy
kwestii formalnych. Ale czego dotyczy, szanowni państwo? Rzekomo miałem
wyłączyć się z nadzorowania nad tymi projektami, które wcześniej były
realizowane w Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości, powołując się na art. 17
ustawy o urzędnikach państwowych. Ten artykuł, szanowni państwo, w żaden
sposób nie stanowi podstawy obowiązku prawnego do wyłączenia się, w związku z
tym nie ma takiego obowiązku. A już zupełnym kuriozum, nie waham się użyć
tego słowa, są zarzuty 10 i 11, które mówią, że działałem jako sekretarz
stanu bez upoważnienia.
Szanowni państwo, dlaczego prokuratura tak twierdzi? Bo zdaniem prokuratury
nie zostało wydane nowe tzw. zarządzanie kompetencyjne, tylko zostało
zmienione stare. Cóż jako teoretyk prawa sam chciałbym poznać uzasadnienie
prokuratury, czym się różni moc wiążąca aktu konwencjonalnego w postaci
zmiany zrządzenia od wydania nowego zarządzenia. Kompletny absurd. Już
pomijam fakt, że doszło do naruszenia immunitetu, pomijam fakt, że
prokuratorzy zespołu drugiego powinni podlegać wyłączeniu, ponieważ
niejednokrotnie byli dymisjonowani w trakcie funkcjonowania ministra Ziobro
jako prokuratora generalnego.
Konkludując, szanowni państwo, i kończę ten wątek dotyczący aresztu, wniosku
aresztowego. To wszystko, co powiedziałem: błędna kwalifikacja w tym zakresie
z art. 231, art. 296 i oczywiście art. 258 podważa wniosek aresztowy.
(Dzwonek) Mówiłem o tym w komisji, teraz już nie będę miał czasu powiedzieć,
że wszystkie wskazania we wniosku, które dotyczą rzekomego mataczenia, które
już miały rzekomo mieć miejsce, opierają się na wyrwanych z kontekstu, źle
zinterpretowanych wypowiedziach. Gwoli przykładu tylko jedna rzecz. Zarzuca
mi się, że rzekomo stworzyłem...
Wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty:
Dziękuję serdecznie.
(Poseł Sebastian Kaleta: Widać, że zmierza do końca.)
2 minuty? Okej.
Poseł Marcin Romanowski:
Tak że tylko jeden przykład, szanowni państwo, żeby zobrazować absurdalność
tych zarzutów.
(Głos z sali: Bez sensu...)
Wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty:
Bez rozumu raczej.
Poseł Marcin Romanowski:
Jeżeli zarzuca mi się, że przygotowałem - nie przygotowałem tak naprawdę,
tylko mówiliśmy o tym - materiał, który miał abstrakcyjnie mówić o prawach i
obowiązkach osób w postępowaniu karnym, to w jaki sposób to miało być
mataczenie? Chyba że dla prokuratury korzystanie z praw obywatelskich jest
czymś nagannym. No cóż, w kontekście tych zarzutów, które pojawiają się w
stosunku do tortur stosowanych wobec ks. Michała i dwóch zatrzymanych
urzędniczek, może rzeczywiście jest to naganne.
Również absurdalny jest zarzut mataczenia w tym kontekście, kiedy to właśnie
Tomasz M. razem z Romanem Giertychem urządzają wręcz spektakle
polityczno-medialne, ujawniając przecież materiały ze śledztwa. To jest
utrudnianie postępowania, szanowni państwo, nie mówiąc już o fakcie, że
przecież w mediach w ramach kampanii wyborczej pojawiały się różnego rodzaju
nagrania, których prawdziwości oczywiście nie mogę potwierdzić, ale o których
mówi się, że również stanowią materiał postępowania. A więc w tym kontekście
mówienie jeszcze o jakichś możliwościach mataczenia jest kompletnym absurdem.
Kończąc - szanowni państwo, ostatnia rzecz ważna. Należy również pamiętać, że
wniosek jest złożony przez osobę nieuprawnioną. Pan prokurator Barski nie
składał tego wniosku. Wniosek jest przekazany przez pana prokuratora
generalnego, podpisany przez pana prokuratora Korneluka, który nie jest
prokuratorem krajowym. W związku z tym również z tego powodu jest to
działanie bezprawne i w mojej ocenie właśnie z tych wszystkich względów
stanowi rodzaj represji politycznej, na którą Wysoki Sejm nie powinien
wyrazić zgody. Bardzo dziękuję. (Oklaski)